Spokojnie jak na wojnie

  • Czy ty się nie boisz mieszkać w Ameryce? - zapytała singapurska koleżanka podczas rozmowy przez Skype
  • A czego mam się bać? - zdziwiła się Kura 
  • Ja bym się bała. Ten powszechny dostęp do broni, walki ulicznych gangów, handel narkotykami, porwania i wyścigi samochodowe - wyrecytowała koleżanka 
  • Oj chyba się za dużo filmów naoglądałaś - Kura śmiała się w głos. 


Niecały rok temu ona też się bała, że przeflancowany z Singapuru Przychówek przestanie się uczyć, zostanie członkiem jakieś nastoletniej bandy, zacznie palić papierosy i chodzić na imprezy mocno zakrapiane napojami wyskokowymi.




Skoro tak się stało poczuła się w obowiązku opowiedzieć, koleżance o:
  • pobliskim parku pełnym dzieci od rana do nocy 
  • setkach kilometrów które pokonała na rowerze 
  • festynach integrujących ludzi w różnym wieku 
  • nastolatkach zaangażowanych w wolontariat lub sport
  • kierowcach jeżdżących zgodnie z przepisami 
  • szeryfie, który z braku zajęć ucina sobie pogawędki z przechodniami
  • amerykańskich emerytkach wzorowo pełniących rolę osiedlowej ochrony

Darowała sobie opisy strzelanin o których czytała w gazetach i nie wspomniała o centrum Rockford gdzie nie miała odwagi wysiąść z samochodu. O podejrzanym facecie, który w sobotnie przedpołudnie do zwykłego sklepu przyjechał w towarzystwie czarnoskórej piękności i pistoletem też nie wspomniała. Bała się, że po usłyszeniu takich rewelacji żyjąca pod czujnym okiem Wielkiego Brata koleżanka zejdzie na zawał.

Udostępnij:

KOMENTARZE

3 komentarze:

  1. Też bym nie wspomniała, pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń
  2. a co jest nie tak z tym centrum Rockford? gorzej niż warszawska Praga dziesięć lat temu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnych ludzi nie było, sklepy i restauracje ( poza jedną) były zamknięte, a smutnego obrazu dopełniało kilunastu osobników mocno odurznych narkotykami i grzebiących w śmietnikach.

    OdpowiedzUsuń